USA. Dzień ósmy - Las Vegas


Dzisiaj nie dzwoni żaden budzik. Czas trochę odsapnąć. Mamy za sobą siedem dni w trasie. Przejechaliśmy ponad 3 tysiące mil (prawie 5 tysięcy kilometrów) w jedenastu Stanach. Plan na dziś jest wyjątkowo prosty! Laba! Janek będzie dochodził do siebie, bo choroba ciągle go męczy. Ja i Gosia już szykujemy się na błogie lenistwo nad basenem. Po południu uzupełnimy nasze zapasy, a wieczorem wyruszymy na wycieczkę po mieście.


Zgodnie z planem cały dzień spędzamy pod palmami. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, termometry wskazują ponad 40 stopni Celsjusza, a do basenu mamy dwa kroki. Czego chcieć więcej?



Hotel, który wybraliśmy nie mieści się bezpośrednio przy słynnym The Strip, musimy przejść około 200m, żeby dotrzeć na początek Las Vegas Boulevard i rozpocząć naszą przygodę z miastem kiczu. Tak, dobrze widzicie, moim zdaniem Las Vegas, to właśnie miasto kiczu, przynajmniej jego najbardziej znana część, reszta jest zupełnie normalna.
Las Vegas Strip, to odcinek Las Vegas Boulevard, który ma długość prawie siedmiu kilometrów! Mieści się przy nim aż dziewiętnaście, z dwudziestu-pięciu największych (co do liczby pokoi) hoteli. W sumie jest to niewyobrażalna liczba 67 TYSIĘCY pokoi!


Idziemy dość wolnym krokiem i jak tysiące innych turystów, mijamy gigantyczne hotele i kasyna, każde w innym stylu. Co kilka metrów przenosimy się w inne miejsce na Świecie. Naszą podróż zaczynamy od wielkiego bajkowego zamku, po przekroczeniu ulicy jesteśmy już w Nowym Jorku, kilka kroków dalej czeka na nas Wenecja, Paryż, a nawet Egipt.



Ulica tętni życiem. Z każdego budynku atakują nas tysiące kolorowych neonów, można dostać oczopląsu. Jest głośno, zewsząd słychać muzykę. Dodatkowo cały czas jesteśmy atakowani przez ulotkarzy, którzy wciskają do ręki, za równo kobietom jak i mężczyznom całe pliki pornograficznych reklam. Miasto grzechu...
Moim zdaniem wszystkiego jest za dużo, miasto zupełnie mnie nie przekonuje, a gdy dostrzegam wielką plastikową róże na środku ulicy, mam ochotę się popłakać. Są setki ludzi, których to miasto wciąga i porywa, ja byłam tam raz i nie planuję wracać.
 


Zdjęcia robimy nie z zachwytu nad wspaniałą architekturą, ale dlatego, żeby uwiecznić ten wszechobecny nieład. Dłużej nie damy rady, Janek kiepsko się czuje, a mnie bolą oczy od patrzenia na to wszystko, czas wracać do hotelu...   


Żeby dostać się do windy musimy przejść przez kasyno. Właśnie, to jest główny cel podróżujących do Las Vegas. Mijamy stoły do ruletki, blackjacka, pomieszczenia do zakładów sportowych oraz rzędy najróżniejszych automatów do gry. Żeby wygrać trzeba być niesamowitym farciarzem albo doskonale znać zasady działania automatów, które w dzisiejszych czasach są tak konstruowane, żeby właścicielom kasyn przynosić ogromne zyski, a grającym straty i ból głowy.


Właściciel kasyn stosują ciekawe sztuczki, które pozwalają im na zwiększenie zysków. W pomieszczeniach, w których zlokalizowane są stoły i automaty, powietrze zaopatrywane jest w dodatkowy tlen! Ponadto miłe, skąpo odziane kelnerki cały czas zachęcają do kosztowania zimnych napoi kofeinowych.
Ciekawe ile osób zdaje sobie sprawę z tych mały oszustw?


Skoro jesteśmy w Las Vegas nie można zapomnieć o ślubach! Jest to podobno jedno z najczęściej wybieranych miejsc na Świecie, do powiedzenia sobie "tak". W większości hoteli można znaleźć kaplicę, w której bez żadnego problemu można wziąć ślub. Co ciekawe, zawarty na podstawie paszportu związek jest ważny we wszystkich krajach!


Docieramy do pokoju. Kończymy dopracowywać dalszy plan podróży, częściowo się pakujemy, to już rutynowe działania. Miasto dopiero się rozkręca, ale my idziemy spać. Jutro kolejny dzień podróży, trzeba zebrać siły. Liczę na to, że Ameryka znów mile mnie zaskoczy.
A Las Vegas, no cóż, jest po prostu jedyne w swoim rodzaju, można się pokusić i zobaczyć ten ewenement...
Next PostNowszy post Previous PostStarszy post Strona główna

4 komentarze:

  1. Chciałabym tam kiedyś pojechać!

    http://fashionable.com.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę trzymać kciuki! To zdecydowanie ciekawe doświadczenie :)

      Usuń
  2. Mega podoba mi się Twój styl pisania!:) Będę zaglądać regularnie!
    Ahhh szalone Las Vegas, od razu przypomina mi się moja podróż tam. Ciężko opisać to miejsce, bo i tak na miejscu to wszystko wydaje się niesamowite i aż nierealne :) Ale warto zobaczyć to miasto grzechu chociaz raz w życiu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz jak mi jest miło :) bardzo dziękuję! Takie komentarze dają taką energię, że aż chce się pisać bez końca! :D
    Vegas faktycznie ciężko opisać, trzeba go po prostu poznać osobiście i wyrobić sobie własne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń