Od czegoś trzeba zacząć




„Odkrywamy Amerykę – kultowe trasy USA” - przeczytałam ten tytuł 2-go października na okładce Travelera i od razu się do niego uśmiechnęłam. Dzień wcześniej wróciłam z mojej kultowej  trasy po Ameryce. Wycieczka trwała dwa tygodnie, a trasa prowadziła przez trzynaście Stanów. Można by pomyśleć, że to za mało czasu, zbyt dużo do zobaczenia, ale prawda jest inna. Dzięki tak napiętemu grafikowi udało mi się poznać wiele twarzy Ameryki i pokochać każde z miejsc, które odwiedziłam.
Wystartowaliśmy z małej, jak na amerykańskie standardy, miejscowości, Sandusky w stanie Ohio. Nasza kultowa trasa prowadziła przez Chicago, Badlands National Park, Mount Rushmore, Yellowstone National Park, Salt Desert, Salt Lake City, Arches National Park, Bryce Canyon, Route 66, Grand Canyon, Hoover Dam, Las Vegas, Death Valley, Los Angeles, Sequoia National Park, Monterey, ostatnim punktem podróży na zachód było San Francisco.
Całą trasę przejechaliśmy samochodem. Część osób uważa, że to szaleństwo, tym bardziej, że w Ameryce tak łatwo jest znaleźć tani lot międzystanowy. Moje zdanie jest jednak zupełnie inne. Jeśli chce się poczuć Stany Zjednoczone, trzeba pokonać je samochodem. Tylko wtedy można zatrzymywać się w każdym miejscu, które nam się spodoba. Można trafić do takich perełek jak Park Narodowy Badlands. Jednak zdecydowanie najważniejsze jest to, że można prawdziwie doświadczyć Stanów, a także zobaczyć jak są różnorodne i jak wiele mają do zaoferowania. Dużo podróżuję po Europie i nigdzie nie spotkałam się z taką różnorodnością. Jadąc przez Południową Dakotę myślałam, że będzie to Stan o krajobrazie nizinny, z łąkami i leniwie pasącym się bydłem. Przekroczyliśmy Missouri i wszystko się zmieniło - pojawiły się pagórki z czerwonych skał, a stada bydła zostały za nami. Ile razy w podobny sposób zaskoczył mnie stan Utah i park Yellowstone? Nie wiem czy umiałabym to policzyć. Czasem każdy zakręt przynosił coś zupełnie nowego, innego, zaskakującego, niesamowitego, ale przede wszystkim pięknego.
Całe życie wydawało mi się, że nie da się usłyszeć ciszy, jakież więc było moje zdziwienie, gdy udało mi się tego doznać. Wystarczyło przez kilka minut posiedzieć na kamienistej plaży nad Jeziorem Yellowstone. Drugim zjawiskiem, które mnie zaskoczyło było niebo. Myślałam, że najpiękniejsze nocne niebo widziałam zimą, w Alpach. Ale niebo, które dane mi było zobaczyć w Parku Narodowym Łuków biło na głowę to zimowe. Ciężko mi było uwierzyć, że nad moją głową jest aż tyle gwiazd. Teraz już wiem, że najwspanialsze niebo jest w stanie Utah.
Zaskoczyła mnie też Arizona. Zawsze kojarzyła mi się z wielkimi pustynnymi obszarami. A właśnie w tym stanie miałam okazję przez chwilę poczuć się jak w Polsce - z obydwu stron rozciągały się gęste lasy. Wielki Kanion z jednej strony przytłaczał swoim ogromem, ale z drugiej dawał wolność, pozwalał marzyć na nowo. Wtedy też odkryłam, że warto czasem zmoknąć. Tęcza, którą udało mi się tam zobaczyć uświadomiła mi jak bardzo kolorowe jest moje życie. To samo można byłoby powiedzieć o Las Vegas, jednak według mnie to najbardziej kiczowate miejsce na Ziemi. Jest jeden plus - cały ten kicz po prostu do siebie pasuje i tworzy spójną całość. Los Angeles to zupełnie inna historia. Miasto Aniołów, mimo tego, że jest zatłoczone ma swój urok, któremu ciężko się oprzeć. Jednak w mojej klasyfikacji zdecydowanie wygrywa San Francisco. Wystarczy przez chwilę po nim pospacerować i okaże się, że jest to miejsce, w którym można by było zostać na zawsze. To miasto ma duszę i charakter. Ciężko było je opuścić, zwłaszcza, że wciąż czuję na swojej twarzy wiatr znad Oceanu.
Był trzydziesty września. Nad Nowym Jorkiem zaszło Słońce. Podróż po Ameryce dobiegła końca. Czy udało mi się ją odkryć? Raczej nie. Być może moja odpowiedź wydaje się absurdalna, po tym co napisałam wyżej (i tak w bardzo dużym skrócie), ale uwierzcie mi, że jest prawdziwa. Ameryka uchyliła przede mną tylko rąbek swoich tajemnic i swojego piękna. Mam nadzieję, że w przyszłości dostanę szansę na odkrycie jeszcze kilku jej sekretów. Chciałabym odwiedzić pozostałe trzydzieści trzy Stany, na czele z Alaską, Florydą i Hawajami.

Ten artykuł napisałam rok temu, przeczytały go wtedy trzy, może cztery osoby. Ale po roku widzę, że ma ogromną wartość, przede wszystkim emocjonalną. Chcę napisać więcej, podzielić się moją przygodą i nie tylko. Mam nadzieję, że uda mi się zrealizować, to co sobie od dłuższego czasu układam w głowie :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz